35 lat temu odbyły się pierwsze w powojennej historii Polski częściowo wolne wybory do Sejmu oraz całkowicie wolne do przywróconego Senatu. Spektakularne zwycięstwo odniosła w nich "Solidarność".
- 4 czerwca 1989 roku tylko 35 proc. miejsc w Sejmie było przeznaczonych na prawdziwie wolne wybory. Chcieliśmy zdobyć właśnie taki odsetek mandatów, aby móc w ten sposób kontrolować parlament i mieć nadzieję, że następne wybory będą w pełni wolne - powiedział Jan Krzysztof Bielecki.
- Ja, jako stary działacz podziemnej "Solidarności", byłem przekonany, że my idziemy tylko na raz do tego parlamentu, na cztery lata. Po to, żeby właśnie kontrolować i doprowadzić do powszechnych, wolnych wyborów w Polsce - dodał gość radiowej Jedynki.
Jak zaznaczył, w prasie angielskojęzycznej widział artykuły mówiące o tym, że "w co najmniej kilku krajach następuje proces przehandlowania demokracji, podstawowych wolności obywatelskich, za dobrobyt".
- Proszę bardzo: w Chinach nie ma demokracji, jest cenzura, pełna kontrola policji, ale za to kraj się rozwija, ludzie się robią coraz bogatsi. U nas w Polsce nigdy nie było takiej pokusy, żeby przehandlować podstawowe wolności i prawa obywatelskie za jakiś dobrobyt czy jakąś próbę obietnic ze strony komunistów, że jutro już będzie lepiej - stwierdził były opozycjonista.
4 czerwca '89. "Komuniści chcieli, żeby Kiszczak był premierem"
Podkreślił także, iż komuniści chcieli, żeby Jaruzelski był prezydentem, Kiszczak premierem, a "Solidarność" miała pomagać rządowi odbudować relacje ze światem zachodnim. - Bo Polska była krajem upadłym, bankrutem. Od dziesięciu lat praktycznie nikt nie chciał nam pożyczyć ani jednego dolara, ponieważ byliśmy niewypłacalni. Gospodarka stanęła, inflacja szalała. W sklepach były puste półki - powiedział Jan Krzysztof Bielecki.
Jego zdaniem w 1989 roku o sukcesie przesądziło to, iż "Polacy przede wszystkim zdecydowali się pójść na wybory". - Zagłosowali, powiedzieli, że chcą zmiany: żeby przyszła "Solidarność" i kontrolowała rząd. A w Sejmie zaczęły się budzić demokratyczne postawy wśród niektórych koalicjantów PZPR-u - podsumował gość Jedynki.
W wyborach z 4 czerwca 1989 roku opozycja zdobyła 99 ze 100 miejsc w Senacie i 161 w Sejmie, czyli prawie maksymalną liczbę, na jaką zgodziła się rządząca PZPR. Komunistyczne władze zagwarantowały sobie stabilną większość 65 proc., więc wydawało się, że będą mogły rządzić dalej bez zasadniczych zmian. Jednak okazało się, że wynik wyborów zmienił układ sił politycznych.
Czytaj także:
Więcej w nagraniu.
Tytuł audycji: "Sygnały dnia"
Prowadzi: Karol Surówka
Gość: Jan Krzysztof Bielecki
Data emisji: 4.06.2024
Godzina emisji: 8.15
bartos/wmkor