Sposobności do utworzenia Polski niepodległej szukano już od początku zaborów. Świadectwem są tu powstania narodowe. I wojna światowa niespodziewanie stała się dla Polaków szansą do wykorzystania.
- Było już wówczas pewne, że my się sami nie możemy wybić na niepodległość. Trzeba było wielkiej zawieruchy w Europie. W miarę, jak wojna postępowała, te, nikłe początkowo, nadzieje, zaczynały być coraz bardziej artykułowane, bo oto okazało się, po pierwszych sukcesach w Rosji, że ta wielka potęga kruszeje - wskazał w audycji "Eureka" historyk prof. Janusz Odziemkowski.
Wykorzystaliśmy szansę na sto procent
5 listopada 1916 roku władze niemieckie i austro-węgierskie wydały proklamację zawierającą obietnicę powstania Królestwa Polskiego, pozostającego w nieokreślonej, bliżej, łączności z obu mocarstwami.
- To było bardzo ważne, to umiędzynarodowiło sprawę polską. Dopóki nie było tego aktu, Zachód polską sprawę oddawał całkowicie Rosji - przypomniał gość radiowej Jedynki. - Akt 5 listopada zmusił też cara Mikołaja II do stwierdzenia, że przecież Rosja przystąpiła do wojny właśnie po to, żeby Polakom przynieść wolność. Poszło w świat, że Rosja powiedziała: tak, będzie niepodległa Polska - zauważył.
To otworzyło możliwość tworzenia armii polskiej we Francji. Była to armia Józefa Hallera, zwana Błękitną Armią. Grunt był przygotowany, trzeba było tylko ostatecznego impulsu - klęski.
- Ta klęska państw centralnych przyszła w listopadzie 1918 roku. Pojawiła się szansa, żeby Polska powstała. Zachód dał na to przyzwolenie. Pamiętajmy - Zachód nie zadekretował, że ma być taka i taka Polska, tylko, że Polacy mają prawo do niepodległego państwa. Od nas samych zależało, jak ta szansa zostanie wykorzystana - powiedział prof. Odziemkowski. - Myśmy wykorzystali tę szansę na sto procent w ten sposób, że Polska się ostała - ocenił.
Gość Katarzyny Jankowskiej zwrócił uwagę, że od samego początku, od listopada 1918 roku, na próżno kołataliśmy na Zachodzie o choćby jeden karabin czy jeden nabój.
- To, co odziedziczyliśmy po zaborcach wystarczało na wyposażenie, jak się dzisiaj oblicza, 60 tys. żołnierzy i stoczenie jednej dużej bitwy. Nie mieliśmy żadnego przemysłu zbrojeniowego (zaborcy nie budowali żadnych zakładów, żeby Polacy przypadkiem nie przechwycili ich w czasie powstania). Myśmy sami musieli wszystko stworzyć. Stworzyliśmy z niczego ponad 150-tys. armię - powiedział.
Były spory partyjne, bardzo głębokie
Wrogowie zmian mówili o sezonowości Polski, jednak ostatecznie ugruntowano granicę i przystąpiono do modernizacji kraju. Kto nie wierzył w wolną Polskę? Kto jej nie chciał? - Była dosyć liczna grupa ludzi obojętnych. O tym też powinniśmy pamiętać. To była spuścizna pracy zaborców, wynaradawiania - zauważył prof. Odziemkowski.
- Wolnej Polski nie chcieli nasi sąsiedzi. Czescy politycy obawiali się, że będziemy dla nich konkurentem w walce o przywództwo w Europie Środkowej. Niemcy zgrzytali zębami na Polskę, bo przecież Polska to sięgnięcie po poznańskie, po wybrzeże. Rdzennie, jak mówiono, niemieckie ziemie. Politycy i patrioci ukraińscy wszędzie, gdzie był ślad ruskiego osadnictwa, to mówili: to jest ukraińskie. Litwini chcieli mieć nie tylko Wilno. Bolszewicy w ogóle nie widzieli Polski jako państwa tylko jako republikę sowiecką. Nie mieliśmy przyjaciół w naszym otoczeniu - wskazał historyk.
W samej Polsce przeszkodą na drodze do zmian były podziały między formacjami politycznymi. "Szkoda, że szerokie rzesze ludności nie mogą przyjść gromadą do sali sejmowej i zobaczyć, co wyprawiają jej przedstawiciele. Ujrzeliby, jak ich wybrańcy wrzeszczą, rzucają się, walą pięściami w pulpit, skaczą przeciwnikom do oczu i marnują czas, za który państwo drogo im płaci" - można było przeczytać w jednym z wydań gazety "Piast".
- Były spory partyjne, bardzo głębokie, oto, jak Polska ma się rozwijać. Gra szła o ujednolicenie gospodarki, systemu monetarnego i inne podstawowe reformy. Niezgoda polityczna nas ogromnie niszczyła, doprowadziła do rzeczy niesłychanej. Myśmy się zawsze szczycili, że w Polsce nigdy nie było zabójstwa głowy państwa, a doszło do zabójstwa Gabriela Narutowicza. To był szok, wstrząs, ale tylko na chwilę - stwierdził gość radiowej Jedynki.
Jednocześnie prof. Odziemkowsi przypomniał, że w ciągu zaledwie kilku lat niepodległości, m.in. opracowaliśmy i przyjęliśmy konstytucję, uporządkowaliśmy system walutowy i stworzyliśmy polską złotówkę, potrafiliśmy stworzyć pierwsze plany gospodarcze - Potrafiliśmy zacząć wychodzić z tej wojennej biedy. Gdybyśmy porównali to, co było w Polsce w roku 1918 - głód, brak wszystkiego, brak opieki lekarskiej i tak dalej, i tak dalej - do Polski roku 1925-26, to już jest inna Polska - zaznaczył.
Czytaj także:
Tytuł audycji: Eureka
Prowadziła: Katarzyna Jankowska
Gość: prof. Janusz Odziemkowski (historyk)
Data emisji: 11.11.2024 r.
Godzina emisji: 19.30
kk
Święto Niepodległości. Czy w 1918 roku w pełni wykorzystaliśmy swoją szansę? - Jedynka - polskieradio.pl