Święto Niepodległości. Czy w 1918 roku w pełni wykorzystaliśmy swoją szansę?

Data publikacji: 11.11.2024 22:00
Ostatnia aktualizacja: 12.11.2024 14:12
Ten tekst przeczytasz w 3 minuty
87. rocznica odzyskania przez Polski niepodległości. Na zdjęciu archiwalnym z 1918 r. przyjazd Ignacego Paderewskiego do Poznania.
87. rocznica odzyskania przez Polski niepodległości. Na zdjęciu archiwalnym z 1918 r. przyjazd Ignacego Paderewskiego do Poznania., Autor - PAP/CAF
Ponad sto lat niepodległej Polski świętujemy rokrocznie jako sukces. Zwycięstwo, które sami zbudowaliśmy. Zawdzięczamy tę suwerenność bohaterom panteonu narodowego, wizjonerom tworzącym zręby niepodległego państwa, dużo wcześniej, niż zostało ono zagwarantowane w dokumentach.

Sposobności do utworzenia Polski niepodległej szukano już od początku zaborów. Świadectwem są tu powstania narodowe. I wojna światowa niespodziewanie stała się dla Polaków szansą do wykorzystania.

- Było już wówczas pewne, że my się sami nie możemy wybić na niepodległość. Trzeba było wielkiej zawieruchy w Europie. W miarę, jak wojna postępowała, te, nikłe początkowo, nadzieje, zaczynały być coraz bardziej artykułowane, bo oto okazało się, po pierwszych sukcesach w Rosji, że ta wielka potęga kruszeje - wskazał w audycji "Eureka" historyk prof. Janusz Odziemkowski. 

POSŁUCHAJ

25:31

Święto Niepodległości. Czy w 1918 roku w pełni wykorzystaliśmy swoją szansę? (Eureka/Jedynka)

 

Wykorzystaliśmy szansę na sto procent

5 listopada 1916 roku władze niemieckie i austro-węgierskie wydały proklamację zawierającą obietnicę powstania Królestwa Polskiego, pozostającego w nieokreślonej, bliżej, łączności z obu mocarstwami.

- To było bardzo ważne, to umiędzynarodowiło sprawę polską. Dopóki nie było tego aktu, Zachód polską sprawę oddawał całkowicie Rosji - przypomniał gość radiowej Jedynki. - Akt 5 listopada zmusił też cara Mikołaja II do stwierdzenia, że przecież Rosja przystąpiła do wojny właśnie po to, żeby Polakom przynieść wolność. Poszło w świat, że Rosja powiedziała: tak, będzie niepodległa Polska - zauważył.

To otworzyło możliwość tworzenia armii polskiej we Francji. Była to armia Józefa Hallera, zwana Błękitną Armią. Grunt był przygotowany, trzeba było tylko ostatecznego impulsu - klęski.

- Ta klęska państw centralnych przyszła w listopadzie 1918 roku. Pojawiła się szansa, żeby Polska powstała. Zachód dał na to przyzwolenie. Pamiętajmy - Zachód nie zadekretował, że ma być taka i taka Polska, tylko, że Polacy mają prawo do niepodległego państwa. Od nas samych zależało, jak ta szansa zostanie wykorzystana - powiedział prof. Odziemkowski. - Myśmy wykorzystali tę szansę na sto procent w ten sposób, że Polska się ostała - ocenił.

Gość Katarzyny Jankowskiej zwrócił uwagę, że od samego początku, od listopada 1918 roku, na próżno kołataliśmy na Zachodzie o choćby jeden karabin czy jeden nabój.

- To, co odziedziczyliśmy po zaborcach wystarczało na wyposażenie, jak się dzisiaj oblicza, 60 tys. żołnierzy i stoczenie jednej dużej bitwy. Nie mieliśmy żadnego przemysłu zbrojeniowego (zaborcy nie budowali żadnych zakładów, żeby Polacy przypadkiem nie przechwycili ich w czasie powstania). Myśmy sami musieli wszystko stworzyć. Stworzyliśmy z niczego ponad 150-tys. armię - powiedział.

Były spory partyjne, bardzo głębokie

Wrogowie zmian mówili o sezonowości Polski, jednak ostatecznie ugruntowano granicę i przystąpiono do modernizacji kraju. Kto nie wierzył w wolną Polskę? Kto jej nie chciał? - Była dosyć liczna grupa ludzi obojętnych. O tym też powinniśmy pamiętać. To była spuścizna pracy zaborców, wynaradawiania - zauważył prof. Odziemkowski.

- Wolnej Polski nie chcieli nasi sąsiedzi. Czescy politycy obawiali się, że będziemy dla nich konkurentem w walce o przywództwo w Europie Środkowej. Niemcy zgrzytali zębami na Polskę, bo przecież Polska to sięgnięcie po poznańskie, po wybrzeże. Rdzennie, jak mówiono, niemieckie ziemie. Politycy i patrioci ukraińscy wszędzie, gdzie był ślad ruskiego osadnictwa, to mówili: to jest ukraińskie. Litwini chcieli mieć nie tylko Wilno. Bolszewicy w ogóle nie widzieli Polski jako państwa tylko jako republikę sowiecką. Nie mieliśmy przyjaciół w naszym otoczeniu - wskazał historyk.

W samej Polsce przeszkodą na drodze do zmian były podziały między formacjami politycznymi. "Szkoda, że szerokie rzesze ludności nie mogą przyjść gromadą do sali sejmowej i zobaczyć, co wyprawiają jej przedstawiciele. Ujrzeliby, jak ich wybrańcy wrzeszczą, rzucają się, walą pięściami w pulpit, skaczą przeciwnikom do oczu i marnują czas, za który państwo drogo im płaci" - można było przeczytać w jednym z wydań gazety "Piast". 

Były spory partyjne, bardzo głębokie, oto, jak Polska ma się rozwijać. Gra szła o ujednolicenie gospodarki, systemu monetarnego i inne podstawowe reformy. Niezgoda polityczna nas ogromnie niszczyła, doprowadziła do rzeczy niesłychanej. Myśmy się zawsze szczycili, że w Polsce nigdy nie było zabójstwa głowy państwa, a doszło do zabójstwa Gabriela Narutowicza. To był szok, wstrząs, ale tylko na chwilę - stwierdził gość radiowej Jedynki.

Jednocześnie prof. Odziemkowsi przypomniał, że w ciągu zaledwie kilku lat niepodległości, m.in. opracowaliśmy i przyjęliśmy konstytucję, uporządkowaliśmy system walutowy i stworzyliśmy polską złotówkę, potrafiliśmy stworzyć pierwsze plany gospodarcze - Potrafiliśmy zacząć wychodzić z tej wojennej biedy. Gdybyśmy porównali to, co było w Polsce w roku 1918 -  głód, brak wszystkiego, brak opieki lekarskiej i tak dalej, i tak dalej - do Polski roku 1925-26, to już jest inna Polska - zaznaczył. 


Czytaj także:


Tytuł audycji: Eureka

Prowadziła: Katarzyna Jankowska

Gość: prof. Janusz Odziemkowski (historyk)

Data emisji: 11.11.2024 r.

Godzina emisji: 19.30

kk

cover
Odtwarzacz jest gotowy. Kliknij aby odtwarzać.