Legalni w sieci. Co nam wolno, a czego nie?

Data publikacji: 12.12.2012 12:05
Ostatnia aktualizacja: 12.12.2012 22:36
Ten tekst przeczytasz w 1 minutę
, Autor - Glow Images/East News

POSŁUCHAJ

Cztery pory roku: Albert Stawiszyński

- Czym innym jest oglądanie filmu przez internautów jeżeli został udostępniony za zgodą twórcy, a czym innym dalsze rozpowszechnianie - tłumaczy radca prawny.

Albert Stawiszyński, prawnik Legalnej Kultury wyjaśnia zawiłości prawa autorskiego dotyczące publikacji w internecie.

Przede wszystkim rozpowszechnianie musi odbywać się za zgodą autora. Zdaniem Stawiszyńskiego nieodpłatnie można korzystać z utworów i filmów, które są w sieci. Internauta może je ściągać i nagrywać, ale tylko jeśli zostały udostępnione za zgodą twórcy. – Zgodą w takim sensie, że inne osoby będą mogły to wykorzystać – powiedział.

Podaje przykład twórcy, który nakręcił film i zamieścił go w Internecie. W takiej sytuacji może być oglądany. - Nie wiąże się z tym żadna potrzeba uzyskania od autora zgody – wyjaśnił Stawiszyński.  

Ale już nie można tego filmu płatnie rozpowszechniać. – Jeżeli film wrzucony do domeny publicznej obejrzę, to jest ok. Natomiast jeśli chcę go nagrać na płytę, umieścić na swojej stronie internetowej, albo wykorzystać w celach zarobkowych, to już nie – powiedział Stawiszyński.

Inaczej mówiąc, można np. ulubiony serial telewizyjny, ale tylko do użytku osobistego. Dotyczy to też najbliższych osób np. zrobimy to dla kogoś z rodziny. Stawiszyński przyznaje, że prawo autorskie jest w tej sprawie nieprecyzyjne i jest wiele orzeczeń na jego temat, ale np. osobą najbliższą nie będzie osoba poznana kilka dni temu na ulicy.

Na pewno można nagrać sobie film lub program i później w warunkach domowych go sobie obejrzeć. Nie można już zaprosić na taki seans sąsiadów i wziąć od nich za to pieniądze.

Rozmawiał Roman Czejarek

tj

cover
Odtwarzacz jest gotowy. Kliknij aby odtwarzać.