Owe brygady zajmowały się przymusową pracą na rzecz państwa. Nie powinniśmy jednak kojarzyć tego z działaniami XX-wiecznych systemów totalitarnych. Jak wyjaśnia Łukasz Klima, doktorant w Zakładzie Wschodu Starożytnego Wydziału Orientalistycznego UW, w Mezopotamii przymus pracy na rzecz państwa nie dotyczył dyskryminowanych grup społecznych i etnicznych. - Obowiązek spoczywał właściwie na wszystkich wolnych mieszkańcach, którzy posiadali wystarczające własne zasoby majątkowe, aby samodzielnie utrzymać rodzinę - zaznacza gość "Eureki".
Przymus mógł doprowadzić do buntu. Z tego powodu potrzebne było uzasadnienie dla tego modelu organizacji państwa. Najprawdopodobniej tę rolę pełniła potrzeba organizacji zbiorowego wysiłku. - Trzeba było zorganizować ludzi do tego, żeby wspólnie kopali kanały nawadniające, budowali mury obronne, świątynie dla swoich bogów, a z czasem także pałace dla władców, którzy pojawili się z tą organizacją państwową - tłumaczy doktorant UW.
Tych, którzy mieli opory przed pracą zbiorową, motywowano poprzez religię. - Już w III tysiącleciu przed naszą erą w mitach sumeryjskich odnajdujemy informację, że bogowie stworzyli ludzi po to, aby za nich pracowali - wyjaśnia rozmówca Katarzyny Kobyleckiej.
Czytaj także:
Pracownicy, nie niewolnicy
Według powszechnego, ale błędnego przekonania, w starożytności do robót społecznych angażowano niewolników. Mitem jest również to, że ta grupa społeczna wybudowała egipskie piramidy. Co więcej, prawo uniemożliwiało władcom wykorzystanie niewolników do prac społecznych. - Państwo nie mogło rościć sobie pretensji do poboru niewolników, którzy byli własnością prywatną. To wolni, samowystarczalni ekonomicznie ludzie musieli pracować sami. Z czasem, kiedy na skutek przemian społecznych wytworzyła się "klasa robotnicza", a ktoś był odpowiednio bogaty, można też było wynająć sobie zastępcę - tłumaczy Łukasz Klima.
Praca na rzecz państwa w ramach "brygady" mogła trwać nawet dwa miesiące. W tym czasie mieszkaniec, o ile nie wynajął zastępcy, musiał porzucić swoje zajęcia zawodowe. Ponieważ przymusowe roboty stanowiły formę podatku na rzecz państwa, nie przysługiwało za nie wynagrodzenie. Robotnik otrzymywał racje żywnościowe, choć z czasem ulegało to zmianom. - W późnym okresie coraz częściej zdarzało się, że instytucje zamiast wydawać jęczmień czy daktyle płacą w srebrze. Dodatkowo, w przeciągu 150 lat od upadku Imperium Asyryjskiego do buntu Babilończyków przeciwko rządom perskim, systematycznie wzrastała ilość uposażenia żywnościowego, jakie przypadało na jednego robotnika. - wyjaśnia gość "Eureki".
Z budowy na wojnę
Pobór do przymusowej pracy przypominał system stosowany w wojsku. Co ciekawe, w obu przypadkach stosowano podobną terminologię biurokratyczną. Zdarzało się nawet, że w chwili wybuchu wojny robotnicy byli przenoszeni do wojska. - Były spisy obywateli, na których ciążył obowiązek służby. Można to było sprawdzać oraz przyjść i ich powołać - opowiada Łukasz Klima.
Pszczoły towarzyszyły ludzkości od zarania dziejów. Istnieją dowody, że człowiek pozyskiwał dziki miód już w paleolicie, czyli 8 tys. lat temu. Ale musiało upłynąć jeszcze wiele setek lat, by nauczono się budować ule i hodować pszczoły. O unikalnych typach uli oraz roli pszczół w sztuce i literaturze na przykładzie kultury perskiej opowiedział Radosław Rasiński – iranista z Muzeum Azji i Pacyfiki w Warszawie.
Tytuł audycji: Eureka
Prowadziła: Katarzyna Kobylecka
Goście: Łukasz Klima (doktorant w Zakładzie Wschodu Starożytnego Wydziału Orientalistycznego UW), Radosław Rasiński (iranista z Muzeum Azji i Pacyfiki w Warszawie)
Data emisji: 28.04.2023
Godzina emisji: 19.30
qch
Niewolnik czy pracownik? Robotnicze realia starożytnej Mezopotamii - Jedynka - polskieradio.pl