Kontrowersje wokół PKOl. Wiceminister: trzeba odpolitycznić sport

Gość radiowej Jedynki został zapytany o wypowiedź srebrnej medalistki olimpijskiej Darii Pikulik. Polska kolarka mówiła, że sama musiała zadbać o sprzęt, podczas gdy zawodnicy innych reprezentacji mieli przygotowane rowery i stroje. - Czuję się jak dziad - puentowała.

- Na to składa się kondycja finansowa Polskiego Związku Kolarskiego. Od kilkunastu lat polscy kolarze nie mają stabilnego związku. Ich wspieranie, nawet ze środków publicznych, jest utrudnione - przyznał Ireneusz Raś.

Wiceminister sportu: badamy sprawę, ale jest to utrudnione

Słowa Darii Pikulik były tylko jedną z wypowiedzi sportowców, które mogą budzić niepokój. Sportowcy relacjonowali, że działacze zostali zakwaterowani w luksusowych hotelach, podczas gdy lekarz sportowy siatkarzy musiał nocować w domu pielgrzyma, że na igrzyska nie mogli pojechać sparingpartnerzy, ale rodziny działaczy związkowych już tak.

- Staramy się badać tę sprawę, natomiast podejrzewam, że będzie to utrudnione. Polski Komitet Olimpijski będzie się zasłaniał tym, że środki na wyjazdy dygnitarzy ze strony PKOl nie pochodziły ze środków publicznych. Takiej odpowiedzi się spodziewam - stwierdził Raś.

Zaznaczył jednak, że zostały "wystosowane pisma do związków, do pana prezesa Piesiewicza, aby przedstawił informacje".

"Odradzałem wybór Piesiewicza na prezesa PKOl"

- Musimy odpolitycznić sport. Prezes PKOl Piesiewicz ma łatkę poprzedników i to widać - kontynuował Ireneusz Raś.

Nadmienił, że jako polityk wybór Piesiewicza na prezesa PKOl był dla niego zaskakujący. - Mówiłem w Sejmie, jako poseł zajmujący się sportem i turystyką od 2005 roku, aby tego nie robić, bo to będzie przekroczenie Rubikonu - powiedział.

- Prezes PKOl musi być osobą, która dyplomatycznie może rozmawiać z każdym, ale też reprezentuje nas na forach międzynarodowych, w MKOl. I która ma wielkie oddziaływanie dyplomatyczne - zaznaczył gość radiowej Jedynki.

Więcej w nagraniu.

Czytaj także: