Małymi słowami o dużych rzeczach. „Porządki” Maniuchy Bikont

Data publikacji: 25.10.2024 23:40
Ostatnia aktualizacja: 27.10.2024 13:49
Ten tekst przeczytasz w 5 minut
I plan: Maniucha Bikont, w tle od lewej: Szczepan Pospieszalski, Ksawery Wójciński, Assaf Talmudi
I plan: Maniucha Bikont, w tle od lewej: Szczepan Pospieszalski, Ksawery Wójciński, Assaf Talmudi, Autor - mat. promocyjne

POSŁUCHAJ

"Porządki" Maniuchy Bikont. Małymi słowami o dużych rzeczach (Jedynka/Muzyczne Spotkania)

Dni, gdy nam się zwyczajnie nie chce. Trudne wspomnienia. Złożone, czasem sprzeczne ze sobą emocje. Walka o wolność we własnej głowie. Między innymi te wątki bierze na warsztat wokalistka, instrumentalistka, autorka piosenek i kompozytorka oraz badaczka muzyki wiejskiej Maniucha Bikont na płycie „Porządki”.

Maniucha znana jest z takich grup jak Maniucha i Ksawery, Tęgie Chłopy, Dziczka czy Niewte i choć to doświadczona artystka, swój pierwszy solowy album – z elementami elektroniki, popu, jazzu i muzyki tradycyjnej – wydaje dopiero teraz. Co musi wydarzyć się w człowieku, by mógł tak intymnie opowiadać o swoim wnętrzu? Czego potrzeba w relacji, by powierzyć swoje myśli i przeżycia drugiej osobie? Jakie dziewczęce i kobiece światy obserwować można patrząc na własną córkę, swoje rówieśniczki i starsze panie śpiewające dawne pieśni na wsi? Między innymi o tym rozmawiamy z Maniuchą Bikont w Muzycznych Spotkaniach w związku z premierą jej płyty „Porządki”.

- Już będąc nastolatką, chodziłam na lekcje śpiewu do Tetiany Sopiłki. Chciałam wtedy śpiewać wszystko. Zaczynać pieśni, śpiewać góry, wywody. I przy niektórych pieśniach Tetiana mówiła; „Maniuszka, ale do tej pieśni trzeba swoje przeżyć, żeby ją zaśpiewać…”. Zupełnie tego nie rozumiałam. Pamiętam też z dzieciństwa, jak siedzę z dorosłymi przy stole i każdy opowiada jakąś historię, żarty. A ja myślę sobie: czy będę kiedyś tak duża, żeby mieć własne historie? Teraz już jestem duża i całkowicie rozumiem, co miała na myśli Tetiana. Zrozumiałam też, że warsztat wokalnym który mam, w dużej mierze opiera się na doświadczeniu. Technika jest jedną ze składowych. Teraz jestem już duża i mam swoje historie – mówi Maniucha Bikont.

Historie kobiet

Ponad dekadę artystka prowadziła badania terenowe na wschodzie: w Ukrainie, Rosji, Białorusi. Nagrywała pieśni kobiet, mieszkała i śpiewała z kobietami. Od nich nauczyła się, że poprzez śpiew można opowiadać o swoim losie. To kanał, w którym można umieścić swoje emocje, tam je nazwać, przeżywać, „uwspólniać”. Te doświadczenia mają przełożenie w „Porządkach”. Maniucha śpiewem opowiada o tym, co ją cieszy, drażni, boli, koi.



MUZYCZNE SPOTKANIA Maniucha Bikont, Hanna Szczęśniak i "Porządki"

Refleksja

Doświadczenia człowieka – dziewczyny – kobiety, mieszają się tu z doświadczeniami wokalistki, muzykantki. Jak mówi Maniucha, przez jakiś czas „po prostu żyła”…

- Po prostu niosło mnie to, co się działo. Gdy założyłam rodzinę, rzeczy przestały z entuzjazmem iść same z siebie. Potrzebowałam się zastanowić, zobaczyć swoje życie, nazwać. Miałam potrzebę zobaczyć siebie w nowej roli: partnerki, matki, jak buduję relacje przyjacielskie, relacje z moimi rodzicami… Zobaczyłam, że to ja decyduję. To moją rolą jest zadbać o relację, o siebie w relacji.

Te wszystkie role Maniuchy – matki, dziecka (niekiedy zbyt szybko doświadczającego dorosłych spraw) – związane z nimi słodkie i gorzkie uczucia zawarte są w „Porządkach”.

- W tej płycie te perspektywy są bardzo przemieszane. Jest tu trochę mądrości od starych kobiet, trochę ode mnie już dojrzałej. Ale wciąż mam w sobie sporo dziecięcych pierwiastków. Dzięki temu wciąż mogę tworzyć, być muzyczką, twórczynią – wskazuje Maniucha.

Niemałą rolę w patrzeniu na świat oczami małej dziewczynki gra w życiu Bikont jej córka:

- Frajda jest dziewczynką stanowczą mocno stąpającą po ziemi. Bardzo jasno potrafiącą wyrazić, czego chce, a czego nie chce. Czasem pragnę być taka jak Frajda. Myślę, że kiedy ja czy moja mama byłyśmy małe, wymagania wobec dziewczynek były inne. Miały być grzeczne, sprostać zadaniom bez okazywania smutku czy złości. Dzieci są wielką inspiracją. Ale i kultura ludowa ma w sobie też wiele elementów syntetycznych, uproszczonych, wprost. Trochę po dziecięcemu. Więc to nie tylko domena dzieci, ale też mądrości wypracowanej przez pokolenia.


Self care

- Nawet teraz, gdy śpiewam „dla nikogo nic nie zrobię, dzisiaj wolne biorę sobie”… albo „dam dyla, dam, bo jestem zła”, to z tyłu głowy mam: „czy ja na pewno mogę tak śpiewać”? – przyznaje Maniucha. – Dla mnie, mającej 38 lat to wciąż jest trudne, by powiedzieć „teraz nie, jestem zła”.

Na pytanie „Jak się masz” w piosence, Maniucha odpowiada: „dziś się nie mam, dziś mi brak samej mnie, nie mam po co, nie mam jak”. Z pewnością wielu słuchaczy może znaleźć w niej samych siebie.

Nasza gościni otwarcie przyznaje, że miewa stany obniżonego nastroju, te, gdy nie wierzy w siebie i – co gorsze – czuje się winna temu, że źle się ma.

- To okropne uczucie zwątpienia przychodzi nieraz. I dopiero w ostatnich latach uczę się tym z kimś dzielić. Powiedzieć: „Jak się mam? Różnie. Ostatnio kiepsko”. I to też jest okej.

„Gimnazjum mrok” to historia nadużyć nastolatki ze strony dorosłego mężczyzny. Chaotyczna, binarna, gdzie odwaga miesza się z nieśmiałością, dorosłość z dziecinnością. To historia, o której ciężko było opowiedzieć, dobrać do niej słowa, z czego zresztą zwierza się podmiot liryczny.

- Gdy z Marcinem Wichą, z którym tworzyliśmy teksty do piosenek, zaczynaliśmy tę historię pisać, powiedziałam mu, że nawet nie wiem, od czego zacząć, nie wiem kto jest kim w tej historii. Marcin zachęcił mnie: „w poezji nie musi wiedzieć ten, który opowiada, ta wiedza może być po drugiej stronie”. Wróciłam do swoich wspomnień z traumatycznej relacji z gimnazjum, zaczęłam od obrazów, skojarzeń. Wszystko wyłaniało się powoli. A niezwykle terapeutyczna była możliwość robienia tego w parze. Marcin potrafił mi to „odbić”, pokazać, że moja historia jest zuniwersalizowana. To było mocnym doświadczeniem – przyznaje Maniucha. – W takich traumatycznych doświadczeniach z kategorii #metoo trudne jest milczenie. Własne i ludzi wokół. Nie wiadomo jak to opowiedzieć. Dzieje się coś bardzo złego i nawet najbliżsi nie wiedzą. I ważne jest samo opowiadanie tego. To jest przerwanie traumatycznego milczenia.

W takich historiach – dodaje artystka – ważne jest to, że ktoś je usłyszy. Tak było w przypadk Assafa Talmudiego, z którym Maniucha tworzy płytę „Porządki”.


Maniucha Bikont, koncert "Porządki"; fot. Bartek Buk Maniucha Bikont, koncert "Porządki"; fot. Bartek Buk

„Porządki” z mężczyznami

Maniucha Bikont „Porządki” stworzyła z mężczyznami. Teksty pisała wraz z Marcinem Wichą (m.in. 22. Nagroda Literacka Nike za książkę „Rzeczy, których nie wyrzuciłem”) Assafem Talmudim (z którym działa w mniej folkowych, eksperymentalnych projektach muzycznych), Ksawerym Wójcińskim (znanym z przejmującego duetu na płycie „Oj borom, borom”) i Szczepanem Pospieszalskim (znanym m.in. z Tęgich Chłopów).

Mamy do czynienia z płytą bardzo kobiecą, intymną historią artystki, która w swój świat wpuszcza płeć przeciwną. Niczego to nie ujmuje, wiele dodaje. Wskazuje także na to, że nieporozumienia międzypłciowe to sztuczne podziały.

- Jest jeszcze jeden bohater tej płyty. Assaf Talmudi, z którym pracuję od lat przy różnych nieoczywistych projektach. Byłam z nim w Japonii dłuższy czas. Trochę tak jest, że jak się jest muzyczką i podróżuje daleko od domu, to z towarzyszami tej podróży zaczyna się dzielić osobistymi historiami, skojarzeniami. Z Assafem w Japonii przegadaliśmy mnóstwo czasu, opowiadałam mu m.in. o historii nadużyć z gimnazjum. Wyczuł, o co chodzi i bardzo żywo zareagował. „Mam córkę w takim wieku! To straszne, że dziewczynkom wmawia się, że są doroślejsze, niż są”, pamiętam, że bardzo mnie to wtedy otrzeźwiło – wskazuje Maniucha. – Pierwszy raz ktoś tę historię tak wyraźnie usłyszał. Dla mnie to też jest bardzo ważne, że płytę „Porządki” tworzę z Assafem.

Teksty pisane przez Marcina Wichę to mówienie małymi słowami o dużych rzeczach. Estetyka pisarza rezonuje z Maniuchą Bikont, dlatego poprosiła go o pomoc w przelaniu jej emocji na papier.

- Mamy inne narzędzia, przestrzenie, ale wspólny język – wskazuje artystka. – Mówię o Marcinie, ale przecież od lat współpracuję też z Ksawerym Wójcińskim. Na podobnej zasadzie tworzyliśmy „Oj borom, borom”. Miałam pieśni, piękne i muzycznie delikatne. Znając to, jak gra Ksawery, czułam, że się dogadamy.

Tytuł audycji: Muzyczne Spotkania

Prowadziła: Hanna Szczęśniak

Data emisji: 25.10.2024

Godzina emisji: 23.05


Aktualności radiowej Jedynki
Aktualności radiowej Jedynki
cover
Odtwarzacz jest gotowy. Kliknij aby odtwarzać.