Starachowski i Kaptór. "Będzie lepiej albo gorzej, ale zawsze będzie w stylu Funkasanki"

Dlaczego, mimo dużego doświadczenia, zespół wziął udział w Festiwalu Artystycznym Młodzieży Akademickiej? - Fama to Fama, a my staraliśmy się cztery lata dostać na Famę. Nawet nie myśleliśmy, czy są jakieś logiczne przesłanki, ale po prostu czuliśmy, że chcemy być na Famie, bo ona jest legendą. Od wszystkich słyszeliśmy, że Fama ma wspaniałą atmosferę i przychodzą tam ludzie, którzy są wypełnieni twórczością. To jest świetne miejsce na poznanie cudownych osób, żebyśmy mogli w jakiś sposób zderzać się ze sobą opiniami, poglądami i mieszać to wszystko, aby wyszło coś fajnego - komentuje Anna Kaptór.

- To, jacy artyści wychodzą później z Famy, sprawiło, że chcieliśmy tam być. Raczej unikamy normalnych ścieżek. Mimo że tyle osób nam dobrze radzi, co zrobić dalej, my zawsze chodzimy swoimi drogami. Trochę nasze charaktery sprawiły, że raczej prędzej nam na Famę niż gdziekolwiek indziej - dodaje Przemysław Starachowski.

Czas na trzecią płytę

Przemysław Starachowski przyznaje, że debiut Funkasanki przeszedł niezauważony. - Też na pewno z naszej winy, bo myśleliśmy, że jak wydamy płytę, to powinno kręcić się samo. Szybko zrozumieliśmy, że to nie działa w ten sposób. Przy kolejnej płycie pandemia zablokowała promocyjne działania i pomysły (…). Fama zweryfikowała nam różne rzeczy, dlatego musieliśmy tam być, bo naprawdę była ona brakującą częścią tej układanki. Teraz czas na kolejny album, który wydamy - opowiada.

- Płyta jest w toku. Jedną stopą już się podniosła, czyli zaraz będzie krok, bo druga stopa za nią pójdzie - dopowiada Anna Kaptór.

Przemysław Starachowski wyjaśnia, że ważny jest pewien balans. - Staramy się nie popędzić tej płyty, a z drugiej strony też jej nie przeciągnąć. Mamy gotowych kilka utworów i wystarczy tylko ostatni szlif. Zastanawiamy się, czy zamknąć to w krótkiej formie, czy dołączyć do tego pozostałe utwory. Myślę, że w tym tygodniu ważą się losy płyty - słyszymy.

Źródło: KayaxTV/YouTube

Wydawniczo inaczej, koncertowo inaczej

Przemysław Starachowski zdradza, że zespół stara się w swojej muzyce zahaczać o mainstream i przemycać różne proste rozwiązania. - Dużo rzeczy próbujemy nie przekombinować, co wymaga od nas wielu wyrzeczeń - mówi.

- Z drugiej strony to, co robimy wydawniczo, różni się od tego, co robimy koncertowo. To przestrzeń, którą sobie zostawiamy. Koncerty brzmią inaczej, jest dużo więcej żywych instrumentów, a formy są rozwleczone. Wtedy naprawdę potrafilibyśmy zagrać przez godzinę koncertu trzy piosenki. Z kolei wydawniczo robimy rzeczy bardziej zwarte i trochę bardziej w gatunku muzyki elektronicznej. Teraz jednak przy kolejnym materiale zastanawiamy się, czy nie zrezygnować z tego i nie przenieść na płytę energii i formy z koncertów - dodaje.

- Do tej pory nie potrafiliśmy znaleźć złotego środka, ale po tegorocznych koncertach chyba łatwiej nam będzie przemycić to, co jest najlepsze na koncertach do tego świata, gdzie muzyka elektroniczna ma swoją estetykę (…). Ciągle zderzamy się pomiędzy dwoma światami, live i studio, a tak naprawdę idziemy swoją drogą i zobaczymy, co z tego wyniknie. Jesteśmy gotowi na to, że będzie lepiej albo gorzej, ale zawsze będzie w stylu Funkasanki - zapewnia muzyk.

Czytaj także: