W Polsce jest około 200. rysi. To dużo czy mało?

- 200 rysi to rzeczywiście nie jest dużo. Można to porównać chociażby z liczbą ludności naszego państwa. 200 osobników to tak niewielkie liczby, że w zasadzie mamy obawy, że ta populacja jest na skraju wyginięcia pod względem liczebnościowym, jak też genetycznym - komentuje jednak prof. Krzysztof Schmidt z Instytutu Biologii Ssaków PAN w Białowieży.

Rysie możemy spotkać przede wszystkim na wschodzie Polski, m.in. w Puszczy Białowieskiej oraz na południu, w Karpatach. - Problemem jest zachodnia Polska, gdzie występują dość rozległe obszary leśne, ale tam z kolei rysie nie były w stanie do tej pory dotrzeć samodzielnie - zauważa ekspert.

Program reintrodukcji w zachodniej Polsce

Młode rysie pojawiły się w zachodniej Polsce. - Mowa o programie reintrodukcji i o tym, że rysie zaczęły się rozmnażać po wypuszczeniu na wolność zwierząt, które pochodziły z ogrodów zoologicznych. To jest duże osiągnięcie, ponieważ tutaj na początku były wątpliwości, czy rysie, które są wypuszczone w sposób dosyć sztuczny, będą w stanie zaadaptować się do środowiska i czy znajdą miejsca dogodne do rozrodu. Jest to duży sukces, program reintrodukcji udał się - twierdzi jednak prof. Krzysztof Schmidt.

- Był to program reintrodukcji stworzony przez Zachodniopomorskie Towarzystwo Przyrodnicze. Pomysł bazował na tym, że rysie bytowały przed setkami lat na tym terenie. Polegał na tym, by je tam przywrócić. Zanim to nastąpiło, została oceniona dostępność środowiska w tym terenie. Prowadziliśmy analizy i wyznaczyliśmy takie miejsca na zachodzie Polski, które nadawały się pod kątem wymagań biologicznych - dodaje gość Jedynki.

Co pokazały badania?

Badania wskazały, że rysiom najbardziej odpowiada środowisko leśne oraz odpowiedziały na pytanie, jak ten las powinien wyglądać. - Nie każdy las nadaje się do zasiedlenia przez rysie. Musi to być las, który sprawia wrażenie zabałaganionego, czyli tam, gdzie leżą martwe drzewa i jest dużo zarośli. Gdzie rysie mogą się ukryć, rozmnażać i też polować. Znaleźliśmy takie obszary, okazało się, że to był strzał w dziesiątkę - przyznaje prof. Krzysztof Schmidt.