Brukselska korespondentka Polskiego Radia Beata Płomecka powiedziała, że decyzję o rozpoczęciu negocjacji akcesyjnych z Ukrainą określa się mianem historycznej. Na spotkaniach z wysokimi rangą unijnymi dyplomatami, urzędnikami, w których uczestniczyła, padały komentarze, że jest to sygnał dla Rosji, że Unia Europejska nie opuści Ukrainy. Podkreśla się, że to było kluczowe dla prezydenta Ukrainy Wołodymyra Zełenskiego, ważniejsze od pieniędzy.
- Pamiętajmy, to jest dopiero zielone światło dla rozpoczęcia negocjacji. Ukraina wkroczyła na drogę, która jest długa, wyboista, pełna zakrętów. Pewnie jeszcze nie raz - trzymając się tej terminologii - dojdzie na niej do wypadków, które mogą całą podróż wyhamować - przypomniała Płomecka. - Na każdym z etapów Węgry będą miały prawo weta - zauważyła.
Przed rozpoczęciem szczytu premier Węgier Viktor Orban - jako jedyny - podkreślał, że sprzeciwia się rozpoczęciu rozmów akcesyjnych z Ukrainą. Uzasadniał swoje stanowisko, wskazując, że - według Budapesztu - Ukraina spełniła tylko trzy z siedmiu warunków, jakie UE postawiła przed rozpoczęciem negocjacji akcesyjnych, a to oznacza, że nie ma podstaw do rozpoczęcia z Kijowem takich rozmów.
By umożliwić europejskim przywódcom podjęcie jednomyślnej zgody na rozpoczęcie negocjacji członkowskich z Ukrainą Orban opuścił salę obrad.
Jednocześnie, na tym samym szczycie, Węgry zablokowały przyjęcie pakietu finansowego dla Ukrainy. Chodzi o 50 mld euro na najbliższe cztery lata. Przewodniczący Rady Europejskiej Charles Michel poinformował, że przywódcy powrócą do tej kwestii na początku przyszłego roku. - Wszyscy, z którymi rozmawiałam, zaznaczają, że zgoda na te pieniądze będzie - powiedziała korespondentka Polskiego Radia.
Nieoficjalnie mówi się, że uzgodnienie pakietu finansowego dla Ukrainy do końca roku nie jest sprawną bardzo pilną, bo do lutego i marca Ukraina nie zbankrutuje i będzie miała jeszcze międzynarodowe wsparcie na podtrzymanie funkcjonowania państwa.
Czytaj także:
Poza tym w audycji m.in.:
Wileński Okręgowy Sąd Administracyjny orzekł, że tablice informacyjne w rejonie solecznickim, który w 80 proc. zamieszkują Polacy, powinny być wyłącznie w języku państwowym, czyli litewskim. Władze rejonu nie zgadzają się z tym orzeczeniem. Wicemer rejonu Waldemar Śliżewski poinformował, że zostanie wniesiona skarga apelacyjna.
Sprawa dotyczy słupa w centrum miasta Soleczniki, na skrzyżowaniu ulic Wileńskiej i Szkolnej, na którym są umieszczone tablice w językach litewskim i polskim wskazujące kierunki do poszczególnych obiektów w mieście: siedziby samorządu rejonu, centrum kultury, gimnazjum im. Jana Śniadeckiego, parku miejskiego, szpitala.
Litewska Państwowa Inspekcja Językowa zażądała w 2022 roku usunięcia polskich tablic twierdząc, że zgodnie z ustawą o języku państwowym na Litwie tablice informacyjne powinny być wyłącznie w języku litewskim.
Władze rejonu solecznickiego nie zgodziły się z decyzją Inspekcji i zaskarżyły ją do sądu podkreślając m.in., że prawo litewskie zezwala na używanie języka mniejszości narodowych w miejscowościach zwarcie zamieszkanych przez mniejszość, w rejonie solecznickim w 80 proc. zamieszkanym przez Polaków istnieje obiektywna potrzeba polskich tablic, a tablice w językach obcych są też w innych miastach kraju, w tym w Wilnie.
Audycja: W samo południe - świat
Prowadząca: Magdalena Skajewska
Data emisji: 16.12.2023
Godzina emisji: 12.18
IAR/PAP/kk