Jak walczyć z nadwagą u dzieci? "Pewnych zasad musimy się nauczyć"

Aby skutecznie walczyć z otyłością wśród dzieci, warto poznać jej przyczyny. A te mogą być różne. W wielu przypadkach problemem są nawyki żywieniowe rodziców. - Nasze dzieci tyją na potęgę dlatego, że my na to trochę pozwalamy. Przede wszystkim my wszyscy jemy za dużo, za tłusto, za mało się ruszamy, jemy za mało warzyw i owoców oraz za bardzo się stresujemy - wymienia Marta Pawłowska, terapeutka zaburzeń żywienia i prewencji otyłości oraz wykładowczyni Uczelni Łazarskiego.

Ekspertka dodaje, że znacznie przybraliśmy na wadze podczas pandemii. - Na początku pandemii mówiono, że średnio przytyjemy 4 kilogramy. A średnio przytyliśmy 6-8 kilogramów. Dla niektórych osób jest to 10-15 procent masy ciała. (...) Potrzebujemy to uporządkować. Tu nie ma niestety wielkiej filozofii. To jest jak z przechodzeniem na zielonym świetle i obsługą komputera. Pewnych zasad trzeba się nauczyć. I dobrze byłoby się ich trzymać - podkreśla gość Programu 1 Polskiego Radia.

Czytaj również:

Otyłość dziedziczna?

Według niektórych nadwaga u dzieci jest efektem genów rodziców. Jest to jednak nieprawda. - Badania mówią, że przyczyny genetyczne są znikome. Co jest istotne, też wiele badań wskazuje, że jeżeli jeden rodzic jest otyły, to istnieje 30 proc. ryzyka, że dziecko będzie otyłe. A jeśli jest dwójka otyłych rodziców, to dziecko w 70 proc. będzie miało tendencję do otyłości. Czyli jeżeli dziecko z taką tendencją rośnie w domu, gdzie je się za dużo i za tłusto, to nie będzie ono miało równych szans z dziećmi, które rosną w domach z rodzicami szczupłymi i innymi nawykami - wyjaśnia Marta Pawłowska.

Często również jako przyczynę problemów z nadwagą u najmłodszych wskazuje się fast foody. - Wszystko jest dla ludzi. Pączek też jest dla ludzi, słodki napój i pójście na pizzę czy hamburgera też jest dla ludzi, ale nie każdego dnia. Bardzo często lubimy znaleźć sobie takiego chłopca do bicia. I te fast foody są takim chłopcem do bicia - tłumaczy ekspertka. - Jeżeli popatrzymy na przyczyny fast foodów, które pojawiły się w Stanach Zjednoczonych, to fast foody miały uzupełnić główne posiłki. Miało być śniadanie, obiad, kolacja, i coś małego to miał być fast food. Nam niestety ta piramida się zupełnie przewróciła - dodaje terapeutka.

Dobre śniadanie, ruch i mniej ekranu

Jak zaznacza gość radiowej Jedynki, problemów żywieniowych powinniśmy szukać również w innych posiłkach. - Patrzymy na pizzę, ale nie patrzymy na śniadanie dziecka. Jeżeli jest jogurt, który ma osiem łyżeczek cukru w środku, jeżeli są płatki, które też są kaloryczne, i dziecko dostaje dużą dawkę cukru, a potem idzie do szkoły, kupuje coś w automacie, to niestety to rośnie w ciągu dnia. Jeżeli dziecko je coś o słodkim smaku od rana, to nie ma po południu ochoty na warzywa - mówi Marta Pawłowska.

Ekspertka radzi, by poprawę nawyków żywieniowych zacząć od uporządkowania śniadania. Warto, by dziecko zjadało pierwszy posiłek jeszcze przed wyjściem w domu. - Potem zobaczmy, ile nasze dziecko się rusza. To nie może być tak, jak pokazują przerażające badania, że 20 proc. uczniów klas drugich w zasadzie w ogóle w tygodniu jest nieaktywna. Przyjrzyjmy się, jak żyje nasze dziecko, zobaczmy, co my musimy z tym zrobić. Sami również się poruszajmy - radzi ekspertka.

Trzecim elementem jest ograniczenie kontaktu z ekranem komputera lub telefonu. - Przed pandemią jeszcze w jakimś stopniu było to kontrolowalne. Teraz polskie nastolatki spędzają dziennie przed jakimkolwiek monitorem do 12 godzin. Z tego średnio polski nastolatek spędza 4,5 godziny w internecie, a niestety prawie 20 proc. nastolatków korzysta z internetu nocą, kosztem snu - przestrzega gość audycji.